Mimo że pobyt w Kambodży dość krotki to jednak wspomnienia nam pozostaną bardzo mile. Dziś cały dzień spędziliśmy na rowerze co zaowocowało konkretną spalenizna ramion. Dziś będę cierpieć. Sama przejazdzka na rowerze po okolicznych wioskach, pola ryżu i domy na balach bardzo ciekawe. Nawet na największym zadupiu jest jakieś prowizoryczne boisko do siatkowki, w porcie zrobione z sieci rybackich. Na obiad w ramach eksperymentów mieliśmy malze. Nie tak dobre jak żaba ale też całkiem całkiem. Potem wizyta w miejscu upamiętniającym ofiary wojny domowej a na koniec dnia zalapalismy Sie na tajski boks w wersji rezyserowanej w jednej z knajp, a potem na pokaz tradycyjnych tańców kambodzanskich. Teraz spać bo jutro rano pobudka i przeprawa do Tajlandii. Zalaczam kilka zdjęć z dziś. Zjaranie dość bolesne... :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz