Wczoraj bardzo wcześnie rano wyjechalismy z Khao San Rd gdzie się zatrzymujemy w kierunku Dworca kolejowego. Zajęło nam to godzinę bo okazało się że o 6 rano są ogromne korki w mieście, i to nie ze względu na to że ludzie jadą do pracy, no może część, w końcu niedziela, ale dlatego że całe miasto zamienia sie w wielkie targowisko i jedzie się z prędkościa 10 km/h. Wsiedlismy w pociąg i z całą chmara innych Tajow pojechaliśmy w stronę Kanchanburi zatrzymując się po drodze przy ogromnej Stupie, na moście na rzece Kwai znanym z filmu o tym samym tytule żeby dojechać ostatecznie do wodospadu San Yok. Okazało się że jest to miejsce wycieczkowe dla lokalnych ludzi, obcokrajowców jak na lekarstwo, z tego względu to my i nasze białe ciała w nieodpowiednich jak na tutejsze warunki strojach kapielowych budzilismy największe zainteresowanie. Nie obyło się bez zdjęć a nasze białe tylki pewnie trafiły na niejedną facebookowa ścianę. :P cóż co kraj to obyczaj, sama kąpiel pod wodospadem była świetnym orzezwieniem. Szczególnie po pełnej kurzu podróży pociągiem. Nie był to co prawda wodospad na który chciałam pojechać do Parku Narowodego Erewan, ale tego wycieczka nie obejmowała niestety. Dziś ruszamy w kierunku wysp. Reszta ekipy nadal w Kambodży, okazało się że stolica była nijaka i pojechali na plażę w okolicy tamtejszej. Przyznam że fajnie, szkoda że nie wiedzieliśmy że tak się pouklada ich trasa, bo pewnie też byśmy się zdecydowali na wyjazd. No nic, trudno, będziemy mieć więcej czasu na plazowanie na niebianskich wyspach Phi Phi. Papa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz