środa, 26 grudnia 2012

Ostatnie chwile w Tajlandii

Czas zlecial tak szybko, nawet nie wiem kiedy. Dziś ostatnie zakupy i jutro w drogę. Z Krabi do Phuket, z Phuket samolotem do Bangkoku, potem dojazd na drugie lotnisko i trasa Bangkok-Abu Dhabi-Berlin-Krakow-Rybnik, przepakowanie i następnie Rybnik-Katowice-Split i rejs po Chorwacji. :) Sawadee marynarze!

wtorek, 25 grudnia 2012

Nietypowe święta i najbardziej ekstrawagancka impreza świąteczna ever

Ok wiec. Mało kto spędza święta na plaży, my podplynelismy specjalną długą łodzią do miejscowości Railey która jest dostępna tylko drogą morską. Bardzo ładna okolica, dużo skał nad samym morzem, słowem raj dla wspinaczki górskiej. Z powodu słabego doświadczenia że ściankami wybralysmy opcję plazowania, udało mi się też trochę ponurkowac.
Po południu zafundowalysmy sobie tajski masaż z olejkiem kokosowym, relaks połączony z łamaniem kości. ;)
Wieczorem z kolei wybraliśmy się razem z grupka tajek i Tajow z salonu na imprezę świąteczną. Totalna abstrakcja swoją drogą. W całej Tajlandii pełno jest tzw. Ladyboyow - transwestytow, których ogromna grupa była też w klubie gdzie poszliśmy się bawić. Hehe, ale impreza świetna, do 3 nad ranem tańczylismy naprzemian do koncertu zespołu i do muzyki puszczanej przez czarnego Mikołaja z dredami. Takie i tego typu sceny to w Tajlandii norma.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świat

Kochani, u nas już prawie pora wigilii więc Sie szykujemy do wyjścia do restauracji na rybkę. Dziś rano po porannej ulewie wyszło wreszcie słońce więc zalaczam obiecane życzenia z choinką i w bikini. Niech te Święta będą dla was wszystkich radosne, pełne rodzinnego ciepła i smacznych potraw. Sciskam was wszystkich gorąco! Wesołych Świąt! :)
My już po wigilii, obzarlismy się konkretnie. Najpierw ryba a później egzotyczne owoce i słodycze. :) Był też opłatek.
A tak wyglądał stół.

niedziela, 23 grudnia 2012

Kajaki w kanionie w Krabi

W przeddzień wigilii wybraliśmy się na mały spływ kajakowy. Jako że było dziś mało wody trasa nam się skrocila, ale i tak miło było znów trochę pomachac wioslem. :) Reszta dnia była pochmurna, ale nie przeszkodziło nam to w plazowaniu, nawet kiedy czasem zaczynał padać deszcz. Jutro wigilia na lajcie, bez sprzątania i krzatania się. Ale może postaram się chociaż uporządkować trochę mój plecak. :) a potem plaża i ogarnianie jakiegoś zarcia na wieczorna ucztę na plaży, zaraz po naszej kolacji wigilijnej, zamiast karpia będzie red snapper, czyli tzw. lucjan czerwony ;) hehe tego jeszcze nie było. Już dziś życzę wszystkim spokojnej wigilii, bez kłótni i waśni, dużo śmiechu i smacznych potraw. U nas już 24 grudnia, dobranoc.

sobota, 22 grudnia 2012

Chmurki

Odkąd zawitalismy w Aonang jakoś pogoda się trochę pogorszyła, ale to nie zmienia faktu że 2-3 razy dzienne kapiemy się w morzu bo i tak jest ciepło, nawet jak pada deszcz. Dni mijają nam na jedzeniu, plazowaniu i spacerach. Nieopodal znajduje się malpi gaj w którym jest taka ilość tych zwierzaków jakiej nigdy jeszcze na oczy nie widziałam, nawet w Indiach.
Dzisiaj dobili do nas wreszcie Justyna z Adamem i już resztę czasu spędzimy razem. Jutro wybieramy się na spływ kajakowy. Tymczasem lecę spać.
Zalaczam zdjęcie jako lokalny koloryt. ;)

czwartek, 20 grudnia 2012

Aonang - przyjazna przystań na najbliższy tydzień

Ranek zaczęliśmy aktywnie od prawie górskiego podejścia na punkt widokowy na wyspie Ko Phi Phi. Naprawdę było warto bo widok zapiera dech w piersiach. Można sobie też łatwo wyobrazić jak przez te małe wysepki przetoczylo się kilka lat temu tsunami niszcząc wszystko co napotkalo na drodze. Dziś już większość infrastruktury udało się odbudować ale gdzieniegdzie nadal widać zniszczone domy i połamane drzewa.
Wysepka pożegnała nas deszczem, chyba żeby nie było nam szkoda wyjeżdżać. Ale nasze nowe lokum, miasto Aolang niedaleko Krabi okazało się godnym zastępca, a atmosfera i ceny dużo bardziej przypadły nam do gustu. Tutaj zakotwiczamy do końca wyprawy, tu więc też spędzimy święta. Biała choinka na tle plaży będzie napewno obcykana z nami w bikini. Jak egzotyka to egzotyka. ;) Do tego można tu też dużo ciekawych rzeczy porobic, wypożyczyć kajaki, powspinac się na skałkach nad samym morzem czy zrobić.trek na sloniach. Myślę że będzie git. No i jedzenie! Krewetki chyba będę wcinac codzienne. :D Pozdro

środa, 19 grudnia 2012

Rekiny, żółwie morskie i Nemo :)

Dziś z Krysia wybralysmy się na nurkowanie glebinowe. Pierwszy raz w życiu po 10 minutowym przeszkoleniu zalozylysmy na siebie kombinezony, butle i pod opieką instruktora zeszlysmy na 10-12 metrów pod wodę. Na początku jednak mieliśmy ćwiczenia na małych głębokościach i muszę przyznać szło mi tragicznie. Wszystko robiłam za opak, panikowalam, napilam się sporo slonej wody i już prawie na granicy płaczu chciałam rezygnować z dalszych prób ale cierpliwy instruktor uspokoił mnie i po ostatniej próbie zeszlismy niżej i rozpoczęła się podwodna przygoda. Tam można zobaczyć totalnie inny świat zupełnie jak w "Gdzie jest Nemo" - piękna rafa koralowa, ławice ryb, wszystko kolorowe :) Robi to niesamowite wrażenie. Udało nam się zobaczyć też prawdziwego rekina (ale takiego wegetarianskiego), poza tym Morene i parę żółwi i węży morskich. No i clownfish (blazenki) takie Nemo :) śliczne, maleńkie. :) nie mam zdjęć, tylko porobilam potem zdjęcia z katalogu. :D

Przed nurkowaniem

wtorek, 18 grudnia 2012

Na południe - Ko Phi Phi

A my już pozdrawiamy z poludnia. Z maleńkiej pięknej wyspy Phi Phi.
jutro moje pierwsze w życiu nurkowanie!
Trzymajcie kciuki!

niedziela, 16 grudnia 2012

Mini podróż koleją czyli jak lokalsi spędzają wolną niedzielę

Wczoraj bardzo wcześnie rano wyjechalismy z Khao San Rd gdzie się zatrzymujemy w kierunku Dworca kolejowego. Zajęło nam to godzinę bo okazało się że o 6 rano są ogromne korki w mieście, i to nie ze względu na to że ludzie jadą do pracy, no może część, w końcu niedziela, ale dlatego że całe miasto zamienia sie w wielkie targowisko i jedzie się z prędkościa 10 km/h. Wsiedlismy w pociąg i z całą chmara innych Tajow pojechaliśmy w stronę Kanchanburi zatrzymując się po drodze przy ogromnej Stupie, na moście na rzece Kwai znanym z filmu o tym samym tytule żeby dojechać ostatecznie do wodospadu San Yok. Okazało się że jest to miejsce wycieczkowe dla lokalnych ludzi, obcokrajowców jak na lekarstwo, z tego względu to my i nasze białe ciała w nieodpowiednich jak na tutejsze warunki strojach kapielowych budzilismy największe zainteresowanie. Nie obyło się bez zdjęć a nasze białe tylki pewnie trafiły na niejedną facebookowa ścianę. :P cóż co kraj to obyczaj, sama kąpiel pod wodospadem była świetnym orzezwieniem. Szczególnie po pełnej kurzu podróży pociągiem. Nie był to co prawda wodospad na który chciałam pojechać do Parku Narowodego Erewan, ale tego wycieczka nie obejmowała niestety. Dziś ruszamy w kierunku wysp. Reszta ekipy nadal w Kambodży, okazało się że stolica była nijaka i pojechali na plażę w okolicy tamtejszej. Przyznam że fajnie, szkoda że nie wiedzieliśmy że tak się pouklada ich trasa, bo pewnie też byśmy się zdecydowali na wyjazd. No nic, trudno, będziemy mieć więcej czasu na plazowanie na niebianskich wyspach Phi Phi. Papa

Back to Thailand

Wczorajszy dzień minął nam na przeprawie z Kambodzy z powrotem do Bangkoku. Tym razem granica była dużo przyjemniejsza, widać nie ma sensu przejeżdżać przez Poipet nocą, bo strasznie dużo naciągaczy wszędzie. A tym razem udało się załatwić prawie całą trasę publicznym transportem. Kambodze wspominam miło, ale trzeba tu będzie wrócić przy okazji wyprawy do Wietnamu i Laosu, żeby zobaczyć coś więcej niż tylko okolice Siem Reap. Na dobrą sprawę warto czasem coś zostawić na zaś, jak np. kurs kuchni khmerskiej o którym dowiedziałam się dopiero w dniu wyjazdu. ;) wracając jednak do przeprawy da się łatwo zauważyć, że Kambodża i Tajlandia różnią Sie bardzo od Indii podejściem do kobiet. W Indiach niewiele da się spotkać pracujących pań, za to w tym rejonie, nawet typowo męskie prace, jak np. kierowca tuk-tuka (lokalny odpowiednik indyjskiego riksiarza) są czasem obsadzane przez kobiety. Już po tajskiej granicy na dworzec kolejowy podwozila nas młoda dziewczyna z kilkumiesięcznym dzieckiem przypietym pasami do jej klatki piersiowej. Nie muszę chyba mówić, że nie jest to najbezpieczniejszy środek transportu, ruch i chaos na drogach ustępuje co prawda temu w Indiach, ale spaliny są tak samo silnie odczuwalne.. Zresztą dzieciaków tu wszędzie pełno, ale rzadko zdarzają się takie nachalne okazy jak niektórzy pamiętają że Slumdog Millionaire.
W ramach kolejnych eksperymentów kulinarnych przeszliśmy też wczoraj samych siebie próbując prazonych robaków i owadów. W sumie najpierw odważył się Dawid dotrzymujac towarzystwa pewnej Angielce która sama nie mogła się przełamać. Po wszystkim okazało się że robak nawet całkiem całkiem, a za pomoc podziękowała mu słowami "Thank you kind stranger for eating a bug with me".  :) Zachęceni pierwszą próbą kupiliśmy woreczek przeróżnych owadów na ogólną kwotę 10 baht (1zl). ;) i zagraliśmy się za degustacje. Najlepiej szło to Krysi, mi chyba najgorzej, ale sprobowalam chyba 3 rodzajów, w tym konkretnej glizdy i uznaje próbę za zaliczoną. :P Muszę przyznać że nie było to zle, dość chrupiące i słone, no może poza tą glizdą czy larwą, przy której mialam lekki odruch wymiotny. :P Tak czy inaczej na dobrą sprawę wszystko tkwi w głowie i przy odpowiednim podejściu można się tym zajadać, jak tajskie dzieci które traktują te robaczki trochę jak chrupki. O ile same robaki nie wyglądają źle, to widok makaronu posypanego nimi już nienajlepiej, heh, a w takiej wersji dokończył nasz zakup Dawid na kolację. Do tego jeszcze makaron był nie najlepszy i skończyło się na wyjadaniu z niego tylko "chrupiących kąsków". Paradoksalnie.

piątek, 14 grudnia 2012

Ostatni dzień w Kambodży

Mimo że pobyt w Kambodży dość krotki to jednak wspomnienia nam pozostaną bardzo mile. Dziś cały dzień spędziliśmy na rowerze co zaowocowało konkretną spalenizna ramion. Dziś będę cierpieć. Sama przejazdzka na rowerze po okolicznych wioskach, pola ryżu i domy na balach bardzo ciekawe. Nawet na największym zadupiu jest jakieś prowizoryczne boisko do siatkowki, w porcie zrobione z sieci rybackich. Na obiad w ramach eksperymentów mieliśmy malze. Nie tak dobre jak żaba ale też całkiem całkiem. Potem wizyta w miejscu upamiętniającym ofiary wojny domowej a na koniec dnia zalapalismy Sie na tajski boks w wersji rezyserowanej w jednej z knajp, a potem na pokaz tradycyjnych tańców kambodzanskich. Teraz spać bo jutro rano pobudka i przeprawa do Tajlandii. Zalaczam kilka zdjęć z dziś. Zjaranie dość bolesne... :P

czwartek, 13 grudnia 2012

Spacer po bezdrożach Siem Reap i żabie udka :)

Dziś na spokojnie pospacerowalismy po okolicznych świątyniach i udało nam Sie zobaczyc trochę prawdziwszej Kambodży, w miejscach gdzie nie ma tylu turystów i gdzie życie toczy się dużo spokojniej. Był to miły akcent bo miasteczko w którym obecnie jesteśmy jest dosyć oblegane przez obcokrajowców. W końcu Angkor to wizytówka Kambodży, jest nawet na ich fladze. Zauważyć Sie da na każdym kroku, że Bardzo dużo ludzi używa tu motorkow i rowerów. Benzynę sprzedaje Sie w plastikowych butelkach po napojach. Ale bardziej niż benzyna interesujemy Sie kuchnią kambodzanska.  Jednym z lokalnych specjałów kulinarnych jest żaba przyrzadzana na różne sposoby. My też postanowiliśmy spróbować i wszyscy zgodnie stwierdziliśmy że jest pyszna. Lepsza, delikatniejsza od kurczaka. Choć wygląda trochę przerazajaco. :)
A na obiad zjadlam steka w zielonym pieprzu za 3dolary.

środa, 12 grudnia 2012

Sprostowanie

Przez pierwsze dni nie miałam internetu więc mam parę zaległości w pisaniu. Wyjasnie może kilka kwestii które enigmatycznie padły już na tym blogu, żeby sie nikt nie martwił niepotrzebnie. Co do portfela który zgubilam na lotnisku, tak właściwie wydaje mi Sie że wyleciał mi z plecaka w ubikacji na lotnisku w Berlinie, bo bardzo Sie spieszylam, mieliśmy opóźnienie poprzedniego lotu i na styk był drugi do Abu Dhabi. Tak więc wchodzę już prawie do samolotu, bo jest "Boarding" a tu pani stewardessa mnie cofa i wręcza mi mój portfel. Byłam w totalnym szoku. Ktoś czuwa nade mną jednak bo cud naprawdę cud sprawił, że pan który sprzatal kible uczciwie przyniósł portfel i na tyle szybko że zdążyli mi go dac. A ja? Cóż... Lepiej nie gadać, jak zwykle więcej szczęścia niż rozumu.

Angkor Wat

Dziś odwiedzilismy słynna Khmerska świątynię, a raczej zespół swiatynny Angkor Wat, znany między innymi że scen Tomb Raidera. :) Całość robi duże wrażenie, my zwiedzilismy tylko wewnętrzną część a więc pięć świątyń i zajelo nam to cały dzień. Można też wybrać opcję 3dniowa, która obejmuje promień kilkanastu o ile nie kilkudziesięciu kilometrów. Trochę inne były plany więc kupiliśmy bilet jednodniowy, ale za to jutro chcemy wypożyczyć rowery i wybrać Sie na przejażdżkę po okolicy. Dla tych którzy mnie pytali o tutejsze temperatury odpowiadam, że 30st C to tu norma, do tego nie wiadomo czemu (bo to nie ta religia i kultura) da Sie zauważyć choinki z przystrojeniem i życzenia wesołych Świat. Uznaje że to pod kontem turystów których tu faktycznie jest dość sporo. Także Polaków, ale większość których tu spotkaliśmy bardzo miła. Zabawne że sprzedawcy potrafią już wykryć język i zagadac do nas "tanio" "kupić" " dziękuję". :) jest generalnie bardzo tanio jeśli chodzi o jedzenie i pamiątki czy ciuchy. Drożej dojazdy i opłaty za wstepy, ale i tak w miarę rozsądne ceny. Wielbiciele wołowiny mieliby tu raj na ziemi bo obczailysmy z Krysia pyszne grube soczyste steki w knajpce obok za 3$ (9zl). Tu płaci Sie głównie dolarami, ale można też użyć lokalnej waluty reali. Dużo banknotów dostaje Sie za te dolary, jak w Polsce przed dewaluacją nie ma tu monet, a najniższy banknot to 100 reali. Przelicznik 1$ - 3900 reali. Ludzie raczej mili, choć na granicy dużo naganiaczy i trochę nieprzyjemnie. W samym miasteczku Siem Reap gdzie sie zatrzymujemy sporo też dzieciaków które proszą o kasę albo jedzenie, ale powiedziano nam że mamy Sie na to nie nabierać. Pewnie podobnie jak w Indiach bidule i tak wszystko muszą oddac. Jeśli chodzi o ceny to wszystko w wersji "one dollar" sporo da Sie tu kupić za grosze, np. 15minutowy masaż stóp. W Tajlandii na urodziny zaserwowalam sobie z kolei masaż tajski. Koszt 12zl za pół h. Bangkok jest przepięknym i bardzo ciekawym miastem, a Tajowie przesympatyczni i ciągle usmiechnieci, zawsze gotowi do pomocy. Świątynie w mieście zachwycają zdobieniami, a jedzenie wymiata. :) jeśli chodzi o nasz plan, to z dnia na dzień sie kształtuje. :) Tato, jeszcze raz wszystkiego naj! Pozdrowienia.

Ps. Zalaczam zdjęcie z ulic Bangkoku. Bo akurat to mam w komórce. Porobie więcej aktualnych jutro.

wtorek, 11 grudnia 2012

Kambodza

Dziś po raz pierwszy od długiego czasu udało Sie mi doladowac baterie w komórkach i podłączyć do internetu. dziś pisze już z Kambodży, dokąd po ciężkich trudach i nieprzyjemnościach na granicy dotarliśmy przed momentem. jutro z rana zaczynamy zwiedzanie Angkor Wat, słynnego kompleksu swiatynnego z czasów Khmerów. pisanie na komórce mi za dobrze nie idzie ale postaram Sie po krótce zreferowac czas od chwili lądowania na lotnisku w Bangkoku. ale to może jutro, jak siły pozwolą. :) pozdrawiam wszystkich gorąco.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

3 noce w Bangkoku :)

Bardzo krotko, bo niewiele czasu internetu mi pozostalo. Bangkok jest przepiekny, spedzilismy tu kilka dni, miedzy innymi moje urodziny. Troche sie pochorowalam, ale napewno szybko wroce do zdrowia. Dzis wyjezdzamy do Kambodzy, gdzie bedziemy 5 dni, mam nadzieje ze tam bedzie wiecej czasu na pisanie i ze nadrobie kilka opowiesci z tajskiej stolicy. :) Poki co wszystko idzie dobrze, klimat, jedzenie, ludzie - wszystko rewelacyjne. 

czwartek, 6 grudnia 2012

Abu Dhabi


Udało mi Sie złapać sieć na lotnisku w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W Berlinie o mały włos nie zgubilam portfela z wszystkimi pieniędzmi i kartami ale Opatrzność nade mną czuwa i cudem portfel wrócił w moje ręce zanim zdążyłam zauważyć że go nie mam. Podróż narazie bez zakłóceń poza małymi stresami po drodze. Jesteśmy zmęczone i spiace ale już tylko 6 h lotu i jesteśmy w Bangkoku. Pozdrowieniafoto

środa, 5 grudnia 2012

Nowy wpis - czyli Reise Fieber przed Azją

Choć blog z natury jest kolumbijski, uznałam że równie dobrze mogę go wykorzystać do innych podróży.
Nie wiem czy będzie wogóle szansa żeby coś tu wpisać ale na wszelki wypadek już go adaptuje na potrzeby mojej nowej wyprawy - Tajlandia i Kambodża.
Wylot jutro z Krakowa przez Berlin, Abu Dabi do Bangkoku.
A więc urodziny i święta na azjatyckiej ziemi. Uciekam przed mrozami Europy mniej więcej w te tereny :D
  
Do zaś!