piątek, 21 listopada 2014

Bogota w deszczu

Dotarlam do Bogoty dosc pozno, bo o 23. Niestety moi znajomi (Vivi i Filip) juz sie zmeczyli czekaniem i nie bylo juz sensu do nich dolaczac. Zbierali sie do hostelu. Ja z kolei spalam tej nocy u Loreny i Martina w polnocnej czesci miasta. Martin jest Szwedem i kilka lat temu ozenil sie z Lorena Kolumbijka. Poznali sie w Hiszpanii. Pogadalam sobie serdecznie z Lorena zanim poszlysmy spac, Martin nastepnego dnia mial wstawac wczesnie dlatego juz dawno byl w lozku. Nastepnego dnia Lorena przygotowala mi sniadanie, a okolo 11 przyjechali Vivi i Filip zeby sie pozegnac i zabrac z Lorena i Martinem do Ibague, gdzie wszyscy mieszkaja. Ja przenioslam sie do centrum na Candelarie stara dzielnice Bogoty. Ale od 13 do teraz czyli 16 lalo bez przerwy i nie pozostalo mi nic innego jak zrelaksowac sie z hamaku czekajac na lepsza pogode. W hostelu spotkalam tez Polke Ade z Warszawy, wlasnie konczy 8-miesieczna wyprawe po Ameryce Poludniowej. Wiekszosc ludzi ktorych spotykam w hostelach pódrozuje tak dlugo. Good for them. Ja mam tylko 2 tygodnie. Hhehe. Wieczorem chcialam sie spotkac z Milena, ale wybiera sie na koncert szwedzkiej muzyki elektronicznej co nie do konca pasuje do mojego planu na prawie ostatni wieczor, a wiec kolumbijska rumba z prawdziwego zdarzenia. Moze uda mi sie ja sciagnac tutaj na kawke, a jak nie to powlocze sie sama i rozejrze za jakims supermarketem zeby zrobic zakupy. A wieczorem moze jakis maly koncercik live tu na starym miescie. Jutro rano jade z Sergio, moim sasiadem z Ibague, i jego dziewczyna do Zipaquira, kolumbijskiej Wieliczki. Zobacze ktora kopalnia ladniejsza. Wieczorem kolo 18 przyjezdza moje torebkowe zamowienie i przenosze sie na ostatnia noc do cioci Any Marii gdzie mieszkalam na poczatku pobytu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz