sobota, 8 listopada 2014

Bogota sistaaa!

Wyruszylam o 2 w nocy naszego czasu, w zwiazku z tym nie bylo sensu isc spac tego wieczoru, wiec dluzej posiedzielismy na jazzie w Celcie. O 4 bylam juz na lotnisku, o 6 30 wylot. Zaczely sie pierwsze problemy bo pani z Air Berlin nie zarejestrowala mnie na caly lot i nie dostalam wszzystkich kart pokladowych. Przez to nie moglam kupic Zubrowki na bezclowym, bo nie mialam  dowodu na daleka podroz. W Berlinie okazalo sie ze ta sama pani nie nadala wlasciwie moich bagazy, ale pani z United Airlines miala to poprawic. I prawie jej sie udalo... Ponoc przylecialy do Nowego Jorku, ale do Bogoty juz nie. Lot z NYC do Bogoty caly przespalam. Przylecialam o 22 30 i okazalo sie za zadna z moich 2 bagazy nie. Pojechalam taxi do centrum, bo okazalo sie ze koncert Jarabe de Palo ktory mial sie zaczac o 20 dopiero sie zaczynal. Ana Maria zalatwila mi bilet za pol ceny (50 dolcow) ale miejsce mielismy genialne - 2 rzad i zespol na wyciagniecie reki. :) o 2 poszlismy spac, ja obudzilam sie o 10  i moj plecak juz do tej pory dotarl. Nadal jednak czekam na walizke w ktorej sa materialy i ciuchy na poniedzialkowe wizyty u Klientow. Zobaczymy...
Dzis dzien lenistwa i odpoczynku. Ana Maria ma pracy duzo, a ja sie chetnie powyleguje. :) Poki co nie pada!
Do tego jako ze Bogota jest na wysokosci 2640m.n.p.m dopadla mnie lekka choroba wysokosciowa co jest calkowicie normalne. Minie po kilku dniach jak moj organizm przyzwyczai sie do wysokosci i nizszego cisnienia. Objawia sie to poki co bolem glowy. Ostatnio jak bylam w Kolumbii udalo mi sie to ominac, bo jechalam z Bogoty prosto do Ibague ktore lezy na wysokosci 1500 m.n.p.m. wiec nie bylo problemu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz