poniedziałek, 24 listopada 2014

Podróż z przygodami i Berlin w deszczu

Lot do Nowego Jorku przeleciał szybko i przyjemnie. Miałam dużo miejsca na nogi i piękny widok na Karaiby. Na lotnisku w Newark początkowo też bez zakłóceń. Okazało się że poza odprawą paszportową i wizową trzeba jeszcze odebrać bagaż i przejść odprawę bagażową, po czym oddać bagaż do dalszej wysyłki. Ups, chyba a raczej napewno właśnie z tego powodu moje bagaże nie dotarły ze mną do Bogoty. Olałam Amerykański system i poszłam prosto dalej tylko z bagażem podręcznym. Byłam zbyt zmęczona i pewnie nie usłyszałam odpowiedniego komunikatu. Cóż. Człowiek się jednak uczy ciągle. Tym razem wypełniłam swój pasażerski obowiązek i poszłam pod bramkę z której mieliśmy startować. Straciłam rachubę czasu ale nadal nie pojawiała się informacja o locie do Berlina. Tknelo mnie żeby sprawdzić i okazało się że pomylilam totalnie numery, wszyscy już dawno w samolocie i moje bagaże właśnie z niego usuwają bo się nie zgłosiłam. Ponoć wywoływali mnie wiele razy ale albo nie usłyszałam albo amerykańska wymowa mojego nazwiska nie zwróciła mojej uwagi. :P Kolejny raz więcej szczęścia niż rozumu. Opatrzność czuwa. Przyszłam w samą porę, udało się jeszcze wrzucić moje manatki z powrotem na pokład. Uff. Lot NYC - Berlin starałam się cały przespać bo okazało się że mam cały dzień czekania w Berlinie. Wykorzystałam to więc na krótką wycieczkę do stolicy Niemiec. Większość czasu niestety w deszczu. Zalapalam się za to na wycieczkę z przewodnikiem co łaska który w genialny sposób opowiedział nam historię Niemiec i miejsc powiązanych ze wschodnim Berlinem. Bramą Brandenburska, mur berliński, pomnik holokaustu i inne ważne miejsca. Potem przemarznieta wróciłam na lotnisko i właśnie wsiadam w samolot do Krakowa. Potem bus do Rybnika i koniec przeprawy.

niedziela, 23 listopada 2014

Ostatnie dni. Bogota zmienia swoje oblicze.

Ostatnie 2 dni były bardzo intensywne. Sporo wrażeń i lekka bieganina przedwyjazdowa. W czwartek dotarłam do Bogoty o 23 i już nie bbyło sensu nigdzie wychodzić bo wszyscy już wracali do domów. Nocowalam u Loreny i Martina. Wynajmują ładne mieszkanko niedaleko cioci Any Marii. W piątek koło południa pożegnałam się z nimi i Viviana i Filipem, którzy razem wracali do Ibague. Ja się przeniosłam do hostelu w starej części miasta La Candelaria. Śliczne miejsce z kolonialna architektura i miejską bohema. Lało co prawda 4h zanim udało mi się wyjść pozwiedzać ale odpoczelam przynajmniej. Wieczorem porobiłam zdjęcia i udało mi sie znizkowo dostać do teatru na sztukę ElMetodo. Z tego co pamiętam została już zekranizowana. Potem trochę muzyki na żywo do kolacji i wieczorem tańce. :) Następnego dnia wcześnie rano pojechałam do Zipaquira kopalni soli i katedry. Tam przyjechał też mój sąsiad z Ibague Sergio razem z dziewczyną. Fajna wycieczka, podobna do wieliczki ale mają kilka lepszych rozwiązań. Potem bieganina. Zakupy przedwyjazdowe, odbiór zamówienia torebek, wyprawa na Candelarie po mój plecak, koncert salsy a po powrócie do mieszkania cioci Any, Olgi. niespodzianka w postaci występu Mariachi których Olga zamówiła na imprezę którą organizowala dla koleżanek. Potem pakowanie, krótki sen i lotnisko. Lecę do NYC. Pa :)

piątek, 21 listopada 2014

Bogota w deszczu

Dotarlam do Bogoty dosc pozno, bo o 23. Niestety moi znajomi (Vivi i Filip) juz sie zmeczyli czekaniem i nie bylo juz sensu do nich dolaczac. Zbierali sie do hostelu. Ja z kolei spalam tej nocy u Loreny i Martina w polnocnej czesci miasta. Martin jest Szwedem i kilka lat temu ozenil sie z Lorena Kolumbijka. Poznali sie w Hiszpanii. Pogadalam sobie serdecznie z Lorena zanim poszlysmy spac, Martin nastepnego dnia mial wstawac wczesnie dlatego juz dawno byl w lozku. Nastepnego dnia Lorena przygotowala mi sniadanie, a okolo 11 przyjechali Vivi i Filip zeby sie pozegnac i zabrac z Lorena i Martinem do Ibague, gdzie wszyscy mieszkaja. Ja przenioslam sie do centrum na Candelarie stara dzielnice Bogoty. Ale od 13 do teraz czyli 16 lalo bez przerwy i nie pozostalo mi nic innego jak zrelaksowac sie z hamaku czekajac na lepsza pogode. W hostelu spotkalam tez Polke Ade z Warszawy, wlasnie konczy 8-miesieczna wyprawe po Ameryce Poludniowej. Wiekszosc ludzi ktorych spotykam w hostelach pódrozuje tak dlugo. Good for them. Ja mam tylko 2 tygodnie. Hhehe. Wieczorem chcialam sie spotkac z Milena, ale wybiera sie na koncert szwedzkiej muzyki elektronicznej co nie do konca pasuje do mojego planu na prawie ostatni wieczor, a wiec kolumbijska rumba z prawdziwego zdarzenia. Moze uda mi sie ja sciagnac tutaj na kawke, a jak nie to powlocze sie sama i rozejrze za jakims supermarketem zeby zrobic zakupy. A wieczorem moze jakis maly koncercik live tu na starym miescie. Jutro rano jade z Sergio, moim sasiadem z Ibague, i jego dziewczyna do Zipaquira, kolumbijskiej Wieliczki. Zobacze ktora kopalnia ladniejsza. Wieczorem kolo 18 przyjezdza moje torebkowe zamowienie i przenosze sie na ostatnia noc do cioci Any Marii gdzie mieszkalam na poczatku pobytu. 

czwartek, 20 listopada 2014

Los Llanos

Po całej nocy w podróży dotarłam nad ranem do Villavicencio gdzie mieszka wraz z bratem i jego rodziną i pracuje Milena. Tego dnia wzięła w pracy wolne i razem z jej znajomym pojechaliśmy w kierunku Puerto Lopez gdzie znajduje się tzw. Pępek Kolumbii czyli sam środek kraju. Stamtąd można było podziwiać rozległe zielone płaskie tereny którymi charakteryzuje się region Los Llanos. To największy obszar Kolumbii jednak najmniej zaludniony. Mnóstwo bydła, plantacji ananasow, platanow, arbuzow ale też wydobycie ropy naftowej. Pogoda ostatnio tu bardzo dzika, naprzemian świeci słońce i leje, ale ciągle jest ciepło. Wieczorem podjechalismy jeszcze na punkt widokowy żeby zobaczyć Villavicencio z góry. A potem wykąpałłyśmy się w basenie na ośrodku gdzie mieszka Milena. Następnego dnia w.południe Milena pojechała do Bogoty na zajęcia a ja do Granady skąd pochodzi Mile i gdzie mieszka reszta jej rodziny. Chciałam zobaczyć to miasteczko i tereny po drodze. Na miejscu poznałam całą rodzinke, mamę Mileny, jej siostre z rodziną. Bardzo kochani ludzie. Pokazali mi okolicę, nakarmili i wysłali busem do Bogoty, gdzie właśnie zmierzam. Podróż powoli dobiega końca. Serce mi urosło przez te 2 tygodnie, ludzie i kraj są mi nadal bardzo bliscy i jestem szczęśliwa że przyjechałam. :) z nową energią wrócę do domu. Mam nadzieję że się utrzyma. ;)

wtorek, 18 listopada 2014

Szybkie Ibague, Guamo po latach i w dalszą drogę rusz

Ledwie udało nam się złapać busa z Medellin do Ibague. Wczoraj było swięto więc wszyscy wracali z długiego weekendu. Wyjechałysmy o 20 30 i dotarlysmy do Ibague o 4:30. Na szczęście w autobusie można się spokojnie wyspać więc przyjechałam wypoczeta.
Po 2 godzinach dodatkowej drzemki u Viviany ruszyłam do Jenny na śniadanie. Tam poznałam też jej tatę który jest policjantem i odpowiedzial mi o swojej pracy. O 9 byłyśmy już na Dworcu Autobusowym. Dzisiejszym celem była szkoła w Guamo, którą odwiedzilam 3 lata temu. Dzieciaki już podrosly ale pamiętają mnie dobrze. Przywiozłam cukierki z Polski a Jenny przygotowała krótką prezentacje o jej pobycie w Polsce.
Dzieciakom spodobał się aparat i ustawiły się w kolejce do robienia zdjęć. Ibague przypomniałam sobie szubciutko z perspektywy miejskiego busika i tyle. Nie było czasu na większe wycieczki, bo już teraz ruszyłam nocnym busem do Bogoty a stamtąd dalej do Villavicencio, bramy regionu Los Llanos, gdzie odwiedze Milene.

niedziela, 16 listopada 2014

Okolice Medellin

Jak już wspominałam zamiast do Salento pojechałysmy do Medellin. Głównie dlatego że jest tu akurat większa grupa znajomych Vivi, składająca się z 2 Niemców, Brazylijki i Brazylijczyka i Czecha. Ale prawdziwym celem tego kierunku była dzisiejsza wycieczka do Guatape i skały Peñol. Przepiękne miejsce 2 godziny drogi od Medellin pełne zieleni i.jezior zwieńczone wysoką skałą ze szczytu której rozpościerają się malownicze widoki okolicy. Prawdziwy raj. Pięknie to wygląda i mieliśmy też szczęście co do pogody. Po wspinaczce podjechalismy do małej wioseczki Guatape gdzie odbywał się lokalny festyn ze względu na swięto w Kolumbii. Pełno ludzi, ledwie udało nam się złapać powrotnego busa. Właśnie jedziemy na powrót do mIasta Pablo Escobara, a wieczorem pożegnalna rumba. Jutro ruszamy do Ibague na stare śmieci. Dobrej nocy.

sobota, 15 listopada 2014

Lekka zmiana planów

Co prawda miałam w planach odwiedzić region kawowy i spędzić trochę czasu w Salento i dolinie Cocora robiąc zdjęcia kolibrom i palmom które występują tylko tutaj, ale uznałam że jednak miło podróżować w towarzystwie więc siedzę właśnie z Vivi i jej kolegą z Niemiec Mathiasem w autobusie który rusza na północ w kierunku Medellin. Nie nadrobię co prawda zdjęć które straciłam kiedy skradziono mi aparat, ale za to odwiedzę nowe miejsca wokół Medellin. Jedziemy na 1 dzień i jedną noc bo w poniedziałek wieczorem muszę już być w Ibague. Będę bardzo krótko bo właściwie 1 noc. We wtorek razem z Jenny odwiedzamy szkołę w Guamo gdzie uczy mój kolega Andres, w której byłam podczas ostatniego pobytu w Kolumbii. Tym razem Jenny opowie o swoich doświadczeniach z Polski i pokaże zdjęcia. Ja przywoze dzieciakom cukierki z Polski. Michalki i takie tam. Ciekawe jak wyrosły. :)
A wracając do Cali. Bardzo mi się podobało, ludzie przesympatyczni jak w całej Kolumbii. Do tego taniec. Okazało się dziś że instruktor salsy z hostelu zna mojego instruktora salsy z Rybnika. Świat jest maleńki. Może przyjedzie za rok do Rybnika na festiwal caleni. :)
Dzień był słoneczny więc spędziłam trochę czasu na basenie w hostelu. Pełen relaks.
Dobrej nocy!

piątek, 14 listopada 2014

Cali i noce z salsa

Cali Cali. Kiedy byłam tu na chwilę 3 lata temu nie spodobało mi się specjalnie. A teraz całkowicie zmieniłam zdanie. Miasto jest ładne, otoczone górami, z przyjemnym klimatem. Ale co najważniejsze salsa naprawdę króluje i moje roczne zajęcia nie poszły w las. Co noc tancze i nawet mi to wychodzi. :) pierwsza noc z ludźmi poznanymi w hostelu. Wcześniej ostatnie spotkanie biznesowe i od tego czasu prawdziwe wakacje. Drugiego dnia w Cali przyjechała moja koleżanka z Ibague. Dziś rano wybrałysmy się na wzgórze 3 krzyży z chłopakiem z hostelu który dobrze znał drogę. Potem zmieniłysmy hostel bo tu Viviana ma znajomych i szkoda ze od razu tu nie dotarłysmy bo jest tu świetnie. Basen z którego jeszcze co prawda nie skorzystalam ale też rewelacyjne zajęcia z salsy codziennie za darmo. Właśnie wróciłam z jednych i były naprawde świetnie poprowadzone. Dziś piątek więc kolejna noc salsy. ;)

środa, 12 listopada 2014

W drodze do Cali

Siedzę wlasnie na lotnisku w Bogocie i czekam na poranny lot do Cali gdzie odwiedze ostatniego klienta Helados Colombina. Potem przestawiam się na tryb wakacyjny. W Bogocie za dużo nie pozwiedzalam bo też nie było kiedy. Za to było dużo miłych spotkań i wspominek sprzed 3 lat. Wczoraj właśnie spotkaliśmy się większą ekipą bo okazuje się że większość ludzi mieszka teraz nie w Ibague a w Bogocie. Było bardzo zabawnie, to naprawdę bardzo fajni ludzie i wogóle nie czuć że minęło tyle czasu. Ana Maria jutro jedzie do Ekwadoru z pracy i już się niestety nie zobaczymy. Może w czerwcu w Europie. Zobaczymy.
Dziś wieczorem chciałabym pójść potańczyć jako że Cali to stolica salsy więc trzeba się przekonać czy nauka caleñi na coś się zdała. Plan na czwartek nadal nie określony bo mam 2 opcje i chce to jakoś mądrze poukladac. Sciskam wszystkich czytających. :)

wtorek, 11 listopada 2014

Foty z Bogoty

Bogota biznesowo

Ostatecznie moja walizk dotarla na miejsce w niedziele, a wiec w sama pore bo w poniedzialek juz potrzebowalam materialow na spotkanie w Meals de Colombia, najwiekszej firmie lodziarskiej w Kolumbii. Niedziela minela leniwie, Ana miala nadal duzo pracy, ja przygotowywalam sie troszeczke do poniedzialkowych spotkan, po poludniu poszlam z jej ciocia na obiad do centrum handlowego, kupilam sobie karte do telefonu i zamienilam troche kasy.
W poniedzialek wczesnym rankiem taksowka pojechalam do centrum, trwalo to 1,5h ze wzgledu na ogromne korki o tej porze. Normalnie trwaloby to 20minut. Tam odwiedzilam firme produkujaca torebki, ktore chce u nas sprzedawac. Wszystko reczna robota, ze skory i ze specjalnym dodatkiem "molas" produkowanymi przez plemiona z regionu Antioquia. Wybralam swoje ulubione modele, zlozylam zamowienie i pod koniec pobytu odbiore gotowe torebeczki.
Potem na chwile udalo mi sie skoczyc na Candelarie, stare miasto w centrum Bogoty ale zdazylam tylko zjesc obiad i juz ruszalam na nastepne spotkanie w Meals de Colombia wlasnie. Kolejna godzina w taksowce ale potem mile kilka godzin z dyrektorem produkcji, moja prezentacja, omowienie ofert i wycieczka po fabryce.
Wieczorem z Ana Maria odwiedzilysmy Lorene i Martina, naszych znajomych z Ibague ktorzy mieszkaja niedaleko. Pogadalismy, powspominalismy stare czasy i popiwkowalismy odrobine.
Dzis nadal kombinuje nad tym jak zorganizowac reszte trasy, bo chce jeszcze odwiedzic jednego klienta w Cali ale to dosc daleko. Poza tym mam strasznie malo czasu na zwiedzanie :P zawsze za malo.
Dzis po poludniu spotkanie w Rico Helados. A wieczorem wychodzimy spotkac sie z kolejnymi znajomkami. ;)

sobota, 8 listopada 2014

Bogota sistaaa!

Wyruszylam o 2 w nocy naszego czasu, w zwiazku z tym nie bylo sensu isc spac tego wieczoru, wiec dluzej posiedzielismy na jazzie w Celcie. O 4 bylam juz na lotnisku, o 6 30 wylot. Zaczely sie pierwsze problemy bo pani z Air Berlin nie zarejestrowala mnie na caly lot i nie dostalam wszzystkich kart pokladowych. Przez to nie moglam kupic Zubrowki na bezclowym, bo nie mialam  dowodu na daleka podroz. W Berlinie okazalo sie ze ta sama pani nie nadala wlasciwie moich bagazy, ale pani z United Airlines miala to poprawic. I prawie jej sie udalo... Ponoc przylecialy do Nowego Jorku, ale do Bogoty juz nie. Lot z NYC do Bogoty caly przespalam. Przylecialam o 22 30 i okazalo sie za zadna z moich 2 bagazy nie. Pojechalam taxi do centrum, bo okazalo sie ze koncert Jarabe de Palo ktory mial sie zaczac o 20 dopiero sie zaczynal. Ana Maria zalatwila mi bilet za pol ceny (50 dolcow) ale miejsce mielismy genialne - 2 rzad i zespol na wyciagniecie reki. :) o 2 poszlismy spac, ja obudzilam sie o 10  i moj plecak juz do tej pory dotarl. Nadal jednak czekam na walizke w ktorej sa materialy i ciuchy na poniedzialkowe wizyty u Klientow. Zobaczymy...
Dzis dzien lenistwa i odpoczynku. Ana Maria ma pracy duzo, a ja sie chetnie powyleguje. :) Poki co nie pada!
Do tego jako ze Bogota jest na wysokosci 2640m.n.p.m dopadla mnie lekka choroba wysokosciowa co jest calkowicie normalne. Minie po kilku dniach jak moj organizm przyzwyczai sie do wysokosci i nizszego cisnienia. Objawia sie to poki co bolem glowy. Ostatnio jak bylam w Kolumbii udalo mi sie to ominac, bo jechalam z Bogoty prosto do Ibague ktore lezy na wysokosci 1500 m.n.p.m. wiec nie bylo problemu. 

czwartek, 9 października 2014

Colombia na bis

Moje plany krążyły w różnych sferach. Pierwotnie miała być Afryka, ale nie było z kim się wybrać, do tego jeszcze wybuchła epidemia Eboli. Potem pojawiła się Brazylia.. ale zbyt długo zwlekałam i tanie bilety przeleciały mi przed nosem. Myślałam także o Santiago de Compostella, jednak w listopadzie byłoby już zbyt zimno, to samo z odwiedzinami Madzi w Londynie i Justyny w A Coruni. Ostatecznie dosyć spontanicznie, zainspirowana promocją lotniczą zakupiłam bilety do Kolumbii. A więc powrót na stare śmieci po 3 latach i odwiedziny moich nadal dobrych znajomych. :) Chciałabym też przy tej okazji połączyć tę wizytę z biznesem, zarówno z pracą jak i moim pomysłem na handelek, tak czy inaczej celem są też miejsca, których do tej pory nie udało mi się odwiedzić - Los Llanos i puszcza Amazońska. Z tym ostatnim mam trochę obaw, raz że doloty trochę kosztują, dwa że samej trochę może być nieswojo. Postaram się conieco przygotować tym razem do wyjazdu, więcej zaplanować :) jak wyjdzie, czas pokaże.

czwartek, 11 września 2014

Back to NYC

Fajna relacja z NYC i dobre zdjęcia - też widziałam te wszystkie miejsca, więc podróż sentymentalna rok wstecz. Akurat jak zastanawiam się nad kolejnym celem wyprawowym, a kolejne tanie bilety w piękne miejsce na świecie przepadły przez moje niezdecydowanie. ;)

Enjoy the ride:
http://podrozebezkonca.wordpress.com/2014/07/31/zobaczyc-nowy-jork-i-umrzec/


A żeby uzupełnić moją relację, przypomniałam sobie, że przecież udało mi się kiedyśtam tez moje zdjęcia ze Stanów obrobić, więc zamieszczam linka:
https://plus.google.com/photos/101997207080263083353/albums/6005551932284947825?authkey=CKSK8ujfxMiEYg