Jak pewnie nie wszyscy wiedzą, nie jestem tu na wakacjach ale na studiach. :P Tak, tak, Aga wieczna studentka, więc cóż mogłabym innego tu robić jeśli nie właśnie to. :D
Studiuje na Universidad de Ibague. Jest to uczelnia prywatna, dlatego chodzą tu raczej kasiaści ludzie. Oprócz tego jest drugi uniwerek, już publiczny Universidad de Tolima i chyba jeszcze jakiś jeden.
Tak czy inaczej ja studiuje na tym prywatnym. Kampus wygląda troche jak jakiś park, jest mnóstwo drzew, dużo zieleni, płynie strumyczek, skaczą wiewiórki. :) heh, ogólnie przyjemna okolica. Szczególnie że drzewa dają cień w upalne dni.
Są tu różne kierunki studiów. Ja akurat jestem na większości zajęć z Biznesu Miedzynarodowego. Część zajeć mam po angielsku, część po hiszpańsku, ale ich angielski pozostawia wiele do życzenia. Prawdę mówiąc więcej rozumiem z hiszpańskiego niż z angielskiego, gdzie musze się domyślać jakie słowo pan miał na myśli. :D
Zajęcia odbywają się w systemie 2 razy w tygodniu po 2 godziny i nigdy dzień po dniu ten sam przedmiot. System jest taki trochę licealny, jest dużo roboty w czasie semestru, kilka egzaminów w trakcie, do tego projekty, testy, quizy. Nie będzie lekko. Jedynie to, że na koniec nie ma już sesji, bo oceny są wystawiane na podstawie ocen cząstkowych zdobytych w semestrze, z odpowiednią wagą procentową. Do tego na zajęcia trzeba chodzić, nie usprawiedliwiają żadnych nieobecności.
No i z tego właśnie powodu nie będe się mogła obijać tak jak chciałam i pisać w międzyczasie prace mgr (choć się postaram), bo zajęć jest sporo. Mam 5 przedmiotów, ale nie wiem jeszcze czy z jakichś nie zrezygnuje. Tym bardziej że w Polsce już mam wszystkie punkty potrzebne do zaliczenia studiów, ale coś mi tu kazali jednak studiować, żeby nie było, że jestem na wakacjach. :P
Fajna sprawa jeśli chodzi o te uczelnie to ogromna ilość zajęć dodatkowych na które można się darmowo zapisać: siatkówka, koszykówka, ping-pong! (wszędzie tu ludzie mają stoły pingpongowe), wspinaczka górska (co jest o tyle fajne, że miasto jest otoczone górami, więc jest wszędzie blisko). Do tego różne rodzaje tańców i wiele innych.
No i takto, wrzucam fotki z kampusu uczelnianego.
Anegdotka: zdążyłam już gafe popełnić, bo przekonana o tym, że jest już 10, wbiegłam do sali, gdzie siedziała już cała grupa i wykładowca. Wszyscy wybałuszyli na mnie gały i koleś mnie pyta czy sie zapisałam na te zajęcia. A ja na to, że jak to Negocios II to tak. :D a on że to zajęcia z Procesu Produkcyjnego. Więc powiedziałam, że to jednak nie te i wyszłam. :D haha, musieli mieć niezły ubaw. Ale dla mnie to norma. W Polsce to samo robiłam. Zawsze potracona.
No nic, życie. :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz