W niedzielę udało mi się wybrać na pierwszą wycieczkę poza Ibague. Stało się to dzięki koledze z zajęć z Negocios III. Należy on do AISEC - organizacji, która wysyła studentów na praktyki w różnych krajach. W tym roku do Ibague przyjechali ludzie z Brazylii, Australii i FInlandii. Pewnie jeszcze jacyś dojadą. W każdym bądź razie, wraz z grupą brazylijsko-kolumbijską i jakimiś jeszcze przypadkowymi współtowarzyszami "busety" (minibusa) wyjechaliśmy do Nevado del Tolima, który znajduje się w Parque de los Nevados w Centralnej Koldyrierze Andów.
Nevado del Tolima (zdjęcie obok) to tak naprawde wulkan o wysokości 5215m, drugi w kolejności największy wulkan tego łańcucha. Jako, że ani sił, ani umiejętności, ani sprzętu, ani czasu nie starczyłoby nam na wędrówkę na sam szczyt zadowoliliśmy się 1,5godzinną wędrówką przez góry z El Silencio (Cisza) do ośrodka z ciepłymi żródłami o nazwie el Rancho. Trasa ciekawa i nie za łatwa, raz w górę, raz w dół, czasem trzeba przejść przez rzeczke po kamieniach, czasem po bardzo lichych mostkach. Ale widoki po drodze wspaniałe, strasznie dużo tu zieleni i nic tylko wyobrazić sobie jak z tych gęstych górskich lasów wychodzi grupka guerilli. :D (żartuje oczywiście, choć prawdą jest, że jeszcze niedawno na tych ścieżkach pojawiały się słynne guerillas).
W ośrodku El Rancho zrobiliśmy sobie terapię wstrząsową. Najpierw wykąpaliśmy sie w lodowatej wodzie u stóp wodospadu, a później trzęsąc się z zimna (bo tu już trochę wyżej, więc temperatura spadła) powędrowaliśmy do bajorka z ciepłymi źródłami. :D to była wielka ulga, jak sobie pewnie możecie wyobrazić, i tak się taplaliśmy chyba z 2 godziny.
Jak już wszyscy odmoczyliśmy sobie tyłki, trzeba było wyjść z wody, co było kolejnym traumatycznym przeżyciem. Ale daliśmy radę i w nagrodę poszliśmy się ogrzać lokalnym specjałem: aguapanela con queso (woda z panelą i serem mozarella).
Panela jest najczystszym wydaniem cukru pochodzącym z gąbczastej, słodkiej masy, z której wyciska się sok z trzciny cukrowej. Smakuje to trochę jak miód i ma podobne działanie. Szczególnie dobre na przeziębienie i grypę. ;) Tak czy inaczej, ja w początkowych stadiach anginy miałam coś z żołądkiem, wogóle nie umiałam w tym dniu jeść, a sama aguapanela wydała mi się za słodka a ser niestrawny. Więc oddałam prawie całą porcję koledze. Nie wiem, będę musiała chyba spróbować jeszcze raz, bo tę pierwszą niechęć zwalam póki co na chorobę. Tym bardziej, że wszyscy dosłownie spałaszowali całośc w minutę.
Tak czy inaczej miejsce bardzo piękne, można tu przyjechać sobie na kamping i wielu Kolumbijczyków tak właśnie robi. Chodzą także chętnie po górach, z tym, że trzeba te góry znać bo nigdzie nie ma szlaków tak jak u nas w Europie.
A apropos Brazylijczyków, okazuje się że wymyślili taki projekt, żeby zorganizować darmowe zajęcia z portugalskiego. :D Zgłaszam się od razu, trza się osłuchać też z tą odmianą portuguesa. :) No i będę miała ciągłość jakąś w nauce. :D
A jeszcze taka ciekawostka: w drodze powrotnej jak tam się mnie pytali o różne wyrażenia w języku polskim okazało się, że jedzie z nami też pewien Anglik, który studiował na Oxfordzie rosyjski i polski i normalnie koleś powoli, ale gadał ze mną po polsku. :D Bez angielskiego akcentu. Masakra. No ale tak to już jest, jak się zna angielski, francuski, hiszpański i ruski. Koleś miał łeb nie od parady. Zabawne. Na takim odludziu spotkać kogoś kto zna twój język. :)
Wrzuciłam więcej fotek na picasse:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz