Trochę czasu minęło odkąd ostatnio pisałam, a to wszystko za sprawą choróbska które mnie złapało po ostatnim wypadzie. I tak po tygodniu kaszlu i deszczowej pogody polazłam wreszcie do lekarza, w sumie na pogotowie, ale na jedno wychodzi. Tam mnie sympatyczna pani przebadała i orzekła, że mam aginę, albo jak kto woli zapalenie migdałków (jak przewidywałam). No i od dziś antybiotyki. :D Tamten tydzień był trochę w plecy, bo się męczyłam ale i tak nie starczało mi cierpliwości żeby przysiąść w łóżku i się wygrzać. Mam nadzieję, że teraz mi się wreszcie poprawi i pogoda również, bo już tesknię za basenem. ;)
W tym tygodniu udało mi się też w końcu załatwić sprawę zameldowania. Było to o tyle ważne, że każdy kto ma wizę musi się zameldować w urzędzie bezpieczeństwa DAS (Departamento Administrativo de Seguridad), gdyż w innym wypadku następuje deportacja takiego osobnika. W deszczowy wtorkowy poranek, wyciągnęłam Natalie (znajomą Kolumbijkę), żeby zaprowadziła mnie do DAS-u. Tam musiałam przedstawić kopie różnych dokumentów, przynieść zdjęcia na niebieskim tle, zapłacić 150.000 pesos (300zł) i za 2 tygodnie dostanę tymczasowy dowód osobisty, czy coś w tym stylu. Do tego wszystkiego musiałam im przedstawić też dowód na swoją grupę krwi (bo tutaj każdy dokument, nawet legitymacja studencka tego wymaga). Legitymacje też już mam. :D Dokument z grupą krwi ma ponoć ułatwić transfuzję odpowiedniej grupy krwi w razie wypadku. A w DAS pan zrobił mi jeszcze brzydkie zdjęcia i zeskanował odciski wszystkich palców i te wszystkie dane powędrowały razem z papierami do Bogoty. Jeśli chodzi o identyfikacje i bezpieczeństwo Kolumbijczycy są w tej kwestii bardzo skrupulatni. :P
A takie właśnie zdjęcia robią sobie tutaj wszyscy do dowodów, legitymacji, itp. To wyszło nawet ładnie. :) Nie mam pojęcia dlaczego tło musi być właśnie takie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz