czwartek, 19 września 2013

Ostatni dzien w Nowym Yorku

Czas jak to zwykle na wakacjach bywa przelecial nadzwyczaj szybko i juz dzis po poludniu wyjezdzam do Europy. Wczoraj mialysmy fajny pozegnalny wieczor, najpierw bylysmy w takiej fajnej ksiegarni z uzywanymi ksiazkami na takim evencie ktory polegal na zadawaniu nieznajomym wczesniej zanotowanych pytan. Sporo mozna sie w takiej sytuacji dowiedziec o ludziach i zyciu w Nowym Yorku czy Stanach, bo nigdy nie wiadomo na kogo pytanie trafi..
potem trafilysmy na wieczor komediowy, bylysmy czescia 6osobowej publicznosci slowem, wiecej bylo wystepujacych niz gosci ale bylo dzieki temu bardzo kameralnie i wszyscy sie juz po kilku skeczach znali. :)
naprawde swietny show.
teraz juz ostatnia moja wyprawa na manhattan pozalatwiac jakies ostatnie sprawy i uciekam na samolot.
jutro juz bebe w <Edynbrgu a w niedziele w domu.
moge nie miec tam neta wiec jak cos to piszcie smsy papa

poniedziałek, 16 września 2013

Jamaica Bay

Filadelfia i Jamaica Bay w NYC

Jak widać w poprzednim poscie spędziłysmy jeden dzień w Waszyngtonie. Dużo się nachodziłyśmy bo wszystkie ważniejsze budynki i monumenty mimo ze są położone obok siebie to w dość dużych odległościach. Dzień zaczął się upałem ok. 33 stopni ale ciągle zbierały się ciemne chmury burzowe aż w końcu ulewa dopadła nas przy pomniku Lincolna. Dobrze że tam bo miałyśmy się gdzie schować podczas największego oberwania chmury, niedobrze ze padało już potem do końca dnia ale nieco mniej i się ochłodzilo. Efekt był tego taki ze następnego dnia byłam już przeziębiona i trzyma mnie do teraz.
W piątek dotarłysmy już do Filadelfii, pochodziłyśmy po mieście, znalazłłyśmy dom gdzie mieszkał kiedyś Tadeusz Kościuszko i po południu odebrał nas mąż kuzynki Madzi i zabrał nas do nich na przedmieścia Filadelfii. Tam trójka dzieciaków zajmowała nam czas. W sobotę wybraliśmy się jeszcze do ślicznego ogrodu nieopodal i ruszyłysmy busem do Nowego Yorku. Wczoraj wybrałysmy się na plażę do Jamaica Bay, a po południu miałyśmy pożeglować w tej zatoce bo kolega Madzi ma lodke ale jak mieliśmy wypływać zepsuł się silnik i nici z pływania. Ale za to zobaczyłam port i sporo jachtów. :)
Dziś Madzia już pracuje a ja jadę do Bostonu. Papa